Kiedyś Przyjdzie Taki Dzień Lyrics: Kiedys przyjdzie taki dzien / Ja wiem to na sto procent / Kiedy spełnie swe marzenia / Kiedy plon wydadza moje wszystkie / Ciezkie nie przespane noce / Kiedy
ZawiaS ;] 30 marca 2004, 16:21 Ja jestem...ja czuje...ja zyje ;] kSa jak zawsze wierna i oddana : 30 marca 2004, 08:55 no. wierna i oddana, bo przeciez czesto tu bywam :))). Czujesz sie tak ... bo miłość uskrzydla :))i z czasem nauczy cie latac ... kRowa ;] ------> do malibu;] 30 marca 2004, 08:29 kamil, powiedz mi skąd masz adres mojego bloga?:P malibu 29 marca 2004, 23:30 ja tylko Dobry;] 0g0n 29 marca 2004, 21:11 To dobrze ze czujesz ze zyjesz bo inni choc by chcieli to nie czuja tego co by czuc chcieli:) No juz wiosna ale pogoda sie jebie zdeczka ale damy radeeeeeee. pozdro :} rysa 29 marca 2004, 21:04 jest się wtedy, gdy jest się spełnionym? gdy czuje się, że to co się robi, jest czymś dobrym... ;] kaisa 29 marca 2004, 20:25 a mnie juz nie ma kRowa ;] 29 marca 2004, 19:56 Ło..skopek mi skomantował notke. co to sie porobiło...;) sQoOOpeQ 29 marca 2004, 18:41 eh.... niech brak komentarza ebdzie komentarzem :D (!!!! eh !!!!) 29 marca 2004, 15:47 uhm, a tu znowu zima :] znaczy przynikam. czacza. LORIZ kRowa ;) 29 marca 2004, 15:04 powzdychać.
Praca w finansach może być ciekawa, rozwojowa i pełna nowoczesnych technologii. O tym, że nie wszystkie stereotypy dotyczące branży finansowej są prawdziwe, dlaczego technologia jest jej nierozerwalną częścią i jak szybko stać się jednym z największych pracodawców w Trójmieście, rozmawiamy z Marleną Ludian, dyrektorką Działu Obsługi Klienta w State Street. Jeśli jesteśmy katolikami, to mamy postępować według bardzo prostych i wspaniałych zasad. Masz 10 przykazań, a tymczasem zobacz, co się dzieje w debacie publicznej. Zobacz, co poseł Liroy mówi do marszałka Tyszki, a jak Tyszka zwraca się do niego - z Ewą Koszowską rozmawia Filip Chajzer. Ewa Koszowska, Wirtualna Polska: Piszą, że Filip Chajzer ostatnio wychodzi nawet z lodówki...Filip Chajzer: Jeden z pralki, drugi z lodówki... AGD to nasza pasja (śmiech).I nie macie już trochę dosyć?W mojej lodówce jeszcze mnie nie ma. Muszę poszukać w mojej. Nie da się bowiem ukryć, że w ostatnim czasie nie ma tygodnia, a nawet dnia, by portale internetowe czegoś o tobie nie zatem do rozmowy z portalami, które o mnie piszą. Może ich redaktorzy będą w stanie wytłumaczyć ten koleżanki i kolegów. Popularność bardziej ci doskwiera czy cieszy?Ani jedno, ani drugie. Akceptuję rozpoznawalność i znam zasady tej gry. Szczególnie, że ojciec w latach 90. był jedną z największych gwiazd w Polsce. Wiem, co się z tym wiąże. Robię to, co robię - materiały telewizyjne i sprawia mi to dużo satysfakcji. Czasami jest bardzo sympatycznie, czasami mniej, ale to wszystko jest wpisane w ten zawód. Wszystko ma swoje blaski i cienie, akceptuję hejtem włącznie?Nie widzę problemu, kiedy ktoś powie o mnie, że jestem gównianym dziennikarzem czy że zrobiłem karierę na plecach ojca, że gdyby nie on, prałbym w rzece, ja to wszystko kupuję. Naprawdę mam do tego gigantyczny dystans, wręcz mnie to bawi, bo sam z własnej woli wybrałem ten model kariery. Nikt mnie do tego nie zmuszał, więc naturalnie liczę się z tym, że jestem oceniany. Również krytycznie. jest cienka czerwona linia, której się nie przekracza. Są rzeczy, zjawiska i uczucia tak delikatne, że trzeba być niezrównoważonym, żeby sprawiać komuś ból... Tu zawód, rozpoznawalność, popularność, nie ma żadnego znaczenia, bo wszyscy jesteśmy ludźmi, jak grubej skóry byśmy nie do tej pory wypominają ci, że to nazwisko ojca zapewniło ci pracę w Mówią też, że jestem żydem, gejem albo wszystkim razem…To, że twoim ojcem jest sławny prezenter i dziennikarz, pomogło czy nie?Nie wiem. Nie mam pojęcia. Zaraz po maturze wysłałem CV do prawie wszystkich redakcji w Polsce. Najpierw do papierowych, szybko stwierdziłem, że jednak nie mam cierpliwości do pisania. Potem do stacji radiowych, nie pominąłem nawet Pulsu i Radia Maryja. To właśnie w radiu zaczęła się moja kariera. Najpierw w Trójce, potem w Złotych Przebojach i TOK FM. Tam biegałem z mikrofonem i nagrywałem pierwsze materiały. A potem to już samo się wszystko jakoś warszawskim reporterem radiowym, w tym samym czasie otwierała się lokalna stacja telewizyjna TVN Warszawa. To był ten czas i moment. Szukali ludzi znających się na sprawach lokalnych mojego ukochanego miasta, ale bez doświadczenia - odcinek specjalnyAutor: PIOTR FOTEK/REPORTERŹródło: East NewsJa i moi koledzy z innych stacji radiowych czy gazet mieliśmy być nauczeni wszystkiego od początku. I tak było, ale to czy moje CV było rozpatrywane dlatego, że miałem sławne nazwisko, czy dlatego, że ktoś pomyślał: "OK, młody, napalony na robotę, sprawdzimy go", nie wiem. Nigdy nie rozmawiałem na ten temat z żadnym z moich pracodawców. Myślę jednak, że ten rynek był na tyle chłonny, że nazwisko nie miało dużego znaczenia. Wyobraź sobie, że wszyscy z mojej grupy z dziennikarstwa na UW zrobili kariery - albo w dziennikarstwie, albo w PR. Wydaje mi się, że wystarczy chcieć i bardzo ciężko pracować. Często 24/h, ale to taka robota. Tata wiedział doskonale, z czym się wiąże praca w mediach. Nie ostrzegał cię przed nią?Nie, nie miał czegoś takiego. Na początku mnie strofował. I to jest piękne w sumie i bardzo mu za to dziękuję. Kiedy doszedłem do wniosku, że chcę zostać dziennikarzem, stwierdził, że muszę przejść solidną drogę dziennikarską, poczynając od pisania prostych informacji. Później, kiedy czytałem serwisy w radiu, bardzo mnie denerwowało, kiedy mnie pouczał: "nie tak się mówi", "nie tak się akcentuje", "nie w tym miejscu przecinek". Ale ojciec jest perfekcjonistą i summa summarum okazało się dzisiaj, że ja też nim jak reaguje na twoje wpisy na Facebooku?Nie wiem, czy ojciec umie wejść na Facebooka. Chyba nie. Ale mama się nauczyła. Jest wielką fanką moich materiałów w Dzień Dobry TVN, oglądała chyba wszystkie. I zawsze się denerwowała, że nie wstała na odpowiednią godzinę, i materiał już poleciał. Pamiętam, to było w Wigilię, mama do mnie dzwoni i pyta: "był już twój materiał?". Odpowiadam: "no był, chwilę po ósmej". I zaczyna się awantura: "bo ty mi nie mówisz", "bo mnie nie budzisz i znowu za późno wstałam", "i teraz muszę czekać" i "co ja mam zrobić?", "kto mi to włączy?". No to jej mówię, żeby sobie weszła do internetu i zobaczyła. Mama na to, że nie umie. Pomyślałem: "koniec tego".Lata 80. - Zygmunt Chajzer z żoną i synem FilipemAutor: Robert Krol/REPORTERŹródło: East NewsCo wymyśliłeś?Pojechałem do sklepu, kupiłem największy i najszybszy tablet jaki był. I jeszcze tego samego dnia, w trakcie Wigilii, założyłem mamie fejsa. Teraz chodzi z tabletem po domu i się potyka o schody, bo cały czas tylko udostępnia piosenki, szeruje, pisze posty, pisze na Messengerze, wysyła załączniki. Ja jestem w szoku! Bo mama do tej pory była taka totalnie zamknięta na technologie. Do dzisiaj ma stary telefon z klawiszami, chyba Motorolę, która już się kompletnie rozpadła i nie można kupić do niej obudowy, więc jest związana dwiema gumkami recepturkami (śmiech). Dla mnie więc ta jej obsługa Facebooka to jest lot w kosmos. Słyniesz z tego, że pomagasz innym. Myślisz, że karma wraca i ktoś ci się kiedyś odwdzięczy za to, co robisz?Mam nadzieję, że to jest tak, że wszystko dobre, co robisz, kiedyś do ciebie wróci, kiedy będziesz tej pomocy albo tej dobroci potrzebować. W drugą stronę też być może jest tak, że jak zrobisz coś złego, głupiego, nieodpowiedniego, to też się może na tobie negatywnie chciałeś oddać swój samochód lekarzowi......naprawdę chciałem to była przemyślana decyzja czy działałeś pod wpływem chwili?Ja mam, cholera tak, że najpierw powiem, najpierw zrobię - bo wydaje mi się, że to, co chcę zrobić, jest tak potrzebne, że nie może czekać - a potem zaczynam myśleć. I czasami to ma swoje dobre konsekwencje. Tak jak w zeszłym roku, kiedy z minuty na minutę pomyślałem: "cholera, nikt nie dba o Powstańców Warszawskich!". Przecież to są najwięksi bohaterowie, jakich tylko można sobie wyobrazić, a my toczymy jakieś spory: jakiś PiS, jakieś PO. Kłócimy się, gwiżdżemy na tych rocznicach. Co to ma być?! A ci ludzie nie mają na prąd. I to była kwestia dwóch minut od tej myśli do napisania postu, że będę oprowadzać po Muzeum Powstania Warszawskiego. Wpłacajcie kasę. Wybieramy 40 osób z ludzi, którzy wpłacą te pieniądze. To był kompletny spontan i zażarł nieprawdopodobnie. Zebraliśmy 300 000 zł. Te pieniądze zostały przekazane powstańcom przed świętami Bożego Narodzenia i świętami Wielkiej Nocy. Oni ze łzami w oczach je odbierali, bo jeszcze nigdy w życiu nikt ot tak, po prostu, im czegoś nie dał. Bez dziesięciu pism, podań wniosków z tym samochodem, to też ciekawa rzecz. Bo ja mam trochę samochodów: mam taki jeden, którym jeżdżę na co dzień, mam taki na dobrą pogodę, mam też Poloneza, bo lubię mieć Poloneza (śmiech). I pomyślałem, że jak bym ten do jazdy na co dzień komuś oddał na dwa miesiące, to korona by mi z głowy nie spadła. Ten człowiek robi mega porządny kawał roboty. Bo nie dość, że jest lekarzem, to jeszcze pracuje w hospicjum - opiekuje się ludźmi umierającymi i ich rodzinami. Ale nie to w tej historii jest najważniejsze. Nie ten ukradziony kawałek co?Najważniejsze jest to, że pod moim postem dziesiątki osób, jeśli nie ponad setka, zaczęły pisać, że ten lekarz, to nie jest lekarz, tylko anioł. Że oni pamiętają, jak się o nich troszczył, kiedy byli chorzy. Że pamiętają, jak opiekował się odchodzącym tatą na przykład czy mamą. Że nie opiekował się tylko hospicyjnym pacjentem, ale całą rodziną - dzwonił, pytał. Kiedy napisałem mu, że ten samochód chętnie mu oddam, on odpisał, że nie, że ubezpieczyciel przekazał mu zastępczy samochód. Ale też przekazałem mu to, co napisali ludzie na moim profilu, że jest niesamowity. Na co on rzucił, że dziękuje bardzo, stara się wykonywać swoją robotę najlepiej, jak potrafi, chociaż nie zawsze mu wychodzi. Ja sobie pomyślałem wtedy: "to jak panu, panie doktorze, nie zawsze wychodzi, to ja sobie też mogę pozwolić na taką myśl - też się staram, a nie zawsze mi wychodzi". I to jest fajne, bo to jest takie ludzkie. Żałujesz czasami, że powiedziałeś czy napisałeś o słowo za dużo?Ależ oczywiście, że tak. Mam taką rozkminkę 15 minut później, ale kto tak nie ma? To też jest głośnej sprawie pobicia nastolatki z gdańskiego gimnazjum napisałeś na Facebooku: "Czyli rozumiem, że te miłujące bliźniego swego katoliczki z Gdańskiego gimnazjum, będą od września chodzić do podstawówki z 7 latkami...? Fajnie". Jeden z publicystów Wirtualnej Polski Marcin Makowski zarzucił ci w felietonie, że z patologicznej, ale jednak historii jednej z wielu zrobiłeś pretekst do wycieczki w stronę katolicyzmu i reformy krajem katolickim, w którym ponad 90 proc. ludzi deklaruje, że jest tego wyznania. A ta religia ma bardzo jasne i fantastyczne zasady: "nie czyń drugiemu tego, co tobie niemiłe", "miłuj bliźniego swego" itd. I moim zdaniem w tym kraju, który jest przepełniony tą religią, tą miłością, dzieje się tyle tak złych rzeczy, że naprawdę czasami powinniśmy się zastanowić, skąd to wszystko wychodzi i do jakich fundamentalnych wartości powinniśmy się nie był absolutnie atak przeciwko katolikom. Wręcz przeciwnie, to było zwrócenie uwagi na to, że jeśli jesteśmy katolikami, to mamy postępować według bardzo prostych i wspaniałych zasad. Masz 10 przykazań, a tymczasem zobacz, co się dzieje w debacie publicznej. Zobacz, co poseł Liroy mówi do marszałka Tyszki, a jak Tyszka zwraca się do długo tych słów nie zapomnimy. Liroy do Tyszki: Słuchaj, frędzlu! Tyszka do Liroya: "Nie powiem nawet „Pies cię je*ał”.Gdzie my w ogóle żyjemy? O co chodzi? Jaki mamy dawać przykład dzieciakom, które potem robią to, co robią...?Da się w dzisiejszych czasach żyć bez polityki?Staram się, jak mogę. Naprawdę, im dalej, tym lepiej. To jest takie bagno, taki szajs, taki shit, takie zło... Przez to wszystko przestałem włączać telewizor. A kiedyś naprawdę dużo telewizji oglądałem. Wracałem po pracy do domu, kanapa, whiskaczek, telewizja i było sympatycznie. Ale od kilku miesięcy tego nie robię. Telewizor stoi cały w kurzu. Nie włączam, nie chce mi że polskie społeczeństwo jest tak podzielone, jest winą polityków?W dużej mierze na pewno tak. Tylko czy jest jakaś nadzieja ? Przez moment widziałem jakieś urywki z obrad Sejmu Dzieci i Młodzieży z 1 czerwca. I znowu się załamałem. I znowu wyłączyłem telewizor. I znowu obrasta kurzem. A pokłóciłeś się kiedyś ze znajomymi przez politykę?Bardzo często, dlatego nie mam już na to siły. Już mi się nie chce, już mi się znudziło. Już chcę mieć spokojne, fajne życie z daleka od tego. Już mam dosyć, bo szkoda na to siły i energii. Idę, oddaję głos i do tego się sprowadza moja cała też bierze przykład z polityków? To dlatego jest nieżyczliwa i egoistyczna?Chyba nie można generalizować. Codziennie chodzę po ulicy i rozmawiam z ludźmi, taką mam robotę. I jednej strony rzeczywiście trafiam na strasznych tłuków, takich - ja to nazywam - Pokemonów. Kompletnie wypranych przez aplikacje, telefony, YouTube, żyjących w innym świecie niż ten, który pamiętam z mojego Filipa wystarczy chcieć i bardzo ciężko pracowaćAutor: VIPHOTOŹródło: East NewsA z drugiej strony mamy fantastyczną młodzież, która genialnie zna historię, jest patriotyczna, pamięta. Młodzi ludzie zapisują się do Muzeum Powstania Warszawskiego jako wolontariusze. Nie można generalizować. Myślę, że o nas tak samo mówili, jak dzisiaj my mówimy o tych widać nie tylko w polityce, ale też w mediach. Kiedyś była misja, a dziś jest kariera i sensacja. Już nie patrzymy na to, czy informacja jest rzetelna, tylko kto ją najszybciej mediów, to jest coś, co następuje od chwili powstania gazety "Super Expres", a potem "Fakt". To wtedy się zaczęło. To nie jest znak tych czasów. Oczywiście, internet temu sprzyja, ale to jest dalej zjawisko tabloidyzacji, a teraz już pewnie memizacji (nie wiem, czy taki termin istnieje). Ale młodzież już porozumiewa się teraz za pomocą memów. Memami wygrywa się do tego przywyknąć? A do tak podłego zjawiska jak hejt w sieci też mamy się przyzwyczaić?Anonimowość tworzy hejt. Mi się bardzo nie podobają fake'owe konta. Nie rozumiem, czym się różni słowo wypowiedziane na ulicy do drugiego człowieka - za które można dostać w ryj albo być zgłoszonym na policję, do prokuratury itd. - od słowa wypowiedzianego w internecie. Ej, słowo to jest słowo. Powiedziałeś, to ponieś tego konsekwencje. Nie podoba mi się łatwość zakładania anonimowych kont w portalach społecznościowych albo anonimowość w z drugiej strony, zaraz ktoś mi zarzuci, że to jest ACTA, że to jest ograniczenie wolności itd. Może więc po prostu trzeba postawić na taki przedmiot w szkole, jak edukacja o sieci i o zachowaniu się w sieci. Bo wydaje mi się, że technologia zdecydowanie wyprzedziła programy edukacyjne ze osoba, która zwraca uwagę na hejt w sieci, próbowałeś to gdzieś zgłosić? Policja, prokuratura?Oczywiście, że bywa, że upubliczniasz też zdjęcia i dane osobowe autorów nienawistnych w skrajnych Za każdym nie żałujesz takiego ruchu? Ostatnio media pisały, że Chajzer nawołuje do linczu...Jakiego linczu? Ja tylko chciałem znać dane, wyłącznie po to, żeby zadzwonić do szkoły, umówić się na spotkanie, porozmawiać z rodzicami. To nie był żaden o poważnych rzeczach, to teraz o wesołych. Polacy mają poczucie humoru?Pewnie, że mają. I są właściwie dobrymi ludźmi, tylko trzeba w nich tę dobroć znaleźć. Na co dzień w przekazach telewizyjnych to, co się najlepiej i najchętniej ogląda, to jest wszystko to, co złe. Bo to budzi emocje, a jak budzi emocje, to budzi hejt. A jak jest hejt, to ludzie zaczynają komentować, napuszczać się jedni na drugich i się tworzy cała ta spirala. Jest oglądalność, są słupki. Ale to nie jest tylko polska przypadłość. Tylko generalnie, tak działają Chajzer kąpielą z morsami wita Nowy RokAutor: Karolina Misztal/REPORTERŹródło: East NewsA ja lubię bardzo pokazywać w ludziach, w Polakach, tę drugą stronę. To, że jesteśmy fajnym, uśmiechniętym narodem. Pamiętam, jak robiłem materiał: "Co nas w życiu wkurza najbardziej?". I jedzie chłopak na wózku naprzeciwko mnie. Pomyślałem wtedy: "O, ten to mi dopiero powie. Jak jego wnerwia to, że nie może podjechać do kawiarni, że nie ma podjazdów, że nie ma wind itd.". Już miałem po prostu całą tę setkę (setka - wypowiedz do kamery - przyp. red.) w głowie. Podchodzę do niego i mówię: "Dzień dobry, co pana w życiu najbardziej wkurza?". On odpowiada, że absolutnie nic. Ja pytam: "Jak to nic?". On mówi: "Miałem wypadek. No i co z tego. Tak się stało, ale cieszę się tym, że w ogóle żyję. I jest coraz lepiej, jest coraz więcej podjazdów. Na mojej drodze z domu do pracy nie ma ani jednej bariery". Ja pomyślałem wtedy: "Kurczę, właśnie o to chodzi". O to chodzi, żeby się tak fajnie, pozytywnie propos tego, że lubię się zaskakiwać. Niedawno robiłem materiał o tym, w co się ubierają ten materiał! Wykładowca Politechniki Warszawskiej w spódnicy?Tak, materiał robiłem po akcji z marynarką w majtki na marynarkę i w takim stroju pokazałeś się na Facebooku. Trochę obciach...Gdzie tam jest obciach? Przepraszam bardzo, tam nie ma grama obciachu. To była kreacja pokazana przez najbardziej prestiżową szkołę designu i projektowania na świecie - Saint Martins College. To nie jest coś dla jaj, to jest moda (śmiech).Źródło: do wykładowy w spódnicy. Podejrzewałam przez chwilę, że to może to nie było ustawione. Ja mam chyba jakiś magnes do przyciągania takich ludzi. No i w temacie o tym, jak się ubierają faceci, idzie przede mną facet w spódnicy, pończochach i w czółenkach. Normalnie z wąsem, dorosły gość. Pytam się, o co chodzi? On mówi, że od 20 lat walczy o prawo noszenia spódnic przez facetów. "Dlaczego?" - pytam. "No bo tak jest wygodnie" - odpowiada. "Rozumiem, że pan jest gejem?" - brnę dalej. On na to, że nie jest gejem i ma żonę i dzieci."A czym się pan zajmuje?" - dociekam. "Jestem wykładowcą na politechnice". Tylko na politechnice na wykładach zabraniają mu prowadzać się w spódnicy. Ale studenci są za to niepocieszeni, no woleliby, żeby on był sobą w tej ja się już przyzwyczaiłem do tego. Tak samo, jak robiłem materiał "Co Polacy robią w niedzielę rano?". Wydawczyni Dzień Dobry TVN chciała sobie zrobić nim otwarcie niedzielnego wydania. Już z daleka, z pół kilometra widzę, że idzie, śpiewa, delikatnie rzecz ujmując, nawalona dziewczyna (śmiech). Ale bardzo pozytywna i szczęśliwa. Młoda kobieta zapytana na samym wstępie o to, dlaczego nie śpi o tak wczesnej porze, odpowiedziała, że się bardzo dobrze bawiła. To była słynna Agata, która w internecie chyba przez tydzień była najchętniej oglądanym materiałem na scenariuszem, który pisze to wszystko, jest samo też było, kiedy pojawiłem się w centrum handlowym w centrum Warszawy i zapytałem ludzi, ile to dla nich jest dużo pieniędzy. I pani mówi, że dla niej dużo to by było półtora miliona i więcej, bo wtedy by mogła sobie odłożyć i fajnie pożyć. Zapytałem: "A 100 tysięcy?". "Nie, to trochę za mało" - stwierdziła. A potem zjechałem piętro niżej i spotkałem starszą panią. Przez Złote Tarasy przebiega trasa z Dworca Centralnego do Centrum i ona absolutnie nie przyszła tam po zakupy, tylko po prostu przechodziła. A jest biedną emerytką i mówi, że dla niej dużo to jest zł. Ja się pytam jej: "Co by pani sobie kupiła, jakby pani tyle miała?". Ona mówi, że trochę dobrej szyneczki, kawy i... lody na deser. To po prostu rozkleja człowieka na się, że płyną łzy?No tak. Był taki materiał, który miał być zrobiony dla jaj, o tym, że ekswodzianka, Dominika Zasiewska, sprzedaje pudełka po butach Louis Vuitton. Takie buty kosztują kilka tysięcy złotych, a ona sprzedaje pudełko załóżmy za 400 zł. Ja się pytam: "Po co ludzie to kupują?". Nie krytykuję jej, bo pomysł na zarobienie pieniędzy na idiotach to najlepszy pomysł świata. Ona mówi, że to jest do mirror selfie. "What the fuck is mirror selfie?!" - pytam. No to ona mi tłumaczy, że to jest takie selfie, że stajesz w garderobie, ustawiasz te pudełka za sobą i one niby niechcący pokazują się w lustrze, kiedy strzelasz sobie Dominika ZasiewskaAutor: TRICOLORSŹródło: East NewsAle po co?No po to, że ta pani pozoruje, że stać ją na te buty i dzięki temu uzyskuje więcej lajków. Mówię: "nieprawdopodobne!". I przemieszczaliśmy się z miejsca na miejsce do kolejnej setki, czyli do kolejnego nagrania, żeby ktoś tam skomentował i przejeżdżamy obok Hali Mirowskiej. Ja mówię do operatora: "a poczekaj, zatrzymaj się tu, wejdziemy sobie na chwilę". Wiedziałem, że przed wejściem do Hali Mirowskiej stoją stragany. Nie do końca tylko kojarzyłem, jakie. I rzeczywiście tak było. Stoją tam starsi ludzie, którzy nie mają na prąd, na leki, na czynsz. I wystawiają swoje rzeczy z domu, które gromadzili przez całe życie. I to jest jedyne, co im zostało - te rzeczy, które sprzedają. Podchodzę i się pytam: "co to jest?". Widzę przepiękny aparat, taki... retro. Ona mówi, że to jest pamiątka po mężu, który zmarł. Miała zachować to dla wnuka, ale musi mieć pieniądze, żeby zapłacić za czynsz, bo jej nie starczy pieniędzy, a jest połowa miesiąca. Musiała więc wynieść tę pamiątkę. Zastanawiam się, ile ten aparat może kosztować. "Ile to jest dużo?" - wracamy do tego pytania. Ona mówi, że 60 zł. Rozumiesz?Rozumiem. To jest jednej strony masz dziewczynę, która sprzedaje pudełka, bo ktoś chce sobie zrobić zdjęcie z pudełkiem za kilkaset złotych. A z drugiej strony, kilka ulic dalej pani sprzedaje pamiątkę po mężu za 60 zł, bo jej nie starczy do czynszu. Oczywiście zapłaciłem za ten aparat i poprosiłem o przekazanie go wnukowi…Nie uważasz, że to jest trochę chore, że ludzie w dzisiejszych czasach się zajmują takimi rzeczami, jak robienie selfie z pudełkami?Każdy ma swój świat. Nie ma jednego spójnego świata. Nie ma jednej spójnej Polski. Warszawa to nie jest Polska. Polska to też jest Hajnówka. A jak wyciągnąć wspólny mianownik z Warszawy i Hajnówki?Kim byś chciał być, gdybyś nie był dziennikarzem?Może pracowałbym w IKEI. Lubię urządzać wnętrza, lubię meble, lubię projektować. Zaprojektowałem sobie mieszkanie i uważam, że żaden projektant, ani architekt nie zaprojektowałby go tak, jak ja. Poza tym lubię skręcać chyba też lubisz. Napaliłeś się na pomysł postawienia zmienić mieszkanie, bo jest bardzo małe. A właściwie to ma jeden pokój i już trochę się tam nie mieścimy. W związku z tym wymyśliliśmy, że kupimy drugie mieszkanie w tej samej dzielnicy, bo nam się tu bardzo podoba i dobrze się nam tu mieszka. Ale niestety, ceny za metr kwadratowy były tak horrendalne, a ja jednak lubię wydawać pieniądze rozsądnie i z głową, że zaczęliśmy szukać kawałek dalej domku z działką. No i znalazł się niedaleko Wisły, po drugiej stronie osiedla, na którym mieszkamy. Zabrałem tam ojca. Ojciec w latach 80. Pracował w budowlance w Niemczech. Czyli z ojcemŹródło: East NewsZbudował pół Berlina Zachodniego (śmiech)?Dokładnie tak było, więc zna się na budowlance. On chodzi, chodzi i mówi: "Ładnie, ładnie. Ale czy ty byś nie wolał się zbudować u nas na działce pod Warszawą?". Ja mówię” "Nie no ojciec, gdzie ja będę się budował u was na działce?". Ale minął tydzień, zrobiłem tabelkę plusów i minusów, bo zawsze robię tabelkę plusów i minusów. I wyszło mi jednak więcej tych plusów za propozycją ojca. Dobra, dzwonię do ojca: "Pomyślałem i zgadzam się na twoją propozycję. Buduję się na twojej działce". Ojciec ma rekreacyjną działkę pod Warszawą. Piękna, trawka posadzona. Ojciec chodzi, kosi, drzewka pielęgnuje. Pomyślałem: "Co taki mały domeczek by tam komu przeszkadzał?". A on w tym momencie mówi: "Wiesz co, jednak się rozmyśliłem. Nie chcę, żeby mi ktoś chodził po łbie. To jest moja działka, ja się tam odstresowuję". Powiedziałem: "dzięki, kurde". A ja już tak mam, że jak się napalę na coś, to już nikt mnie nie zatrzyma. Jak mam pomysł, to muszę go zrealizować pięć minut później. I na szczęście dwie działki dalej była działka na sprzedaż. Teraz więc jesteśmy sąsiadami przez jeszcze jedną parcelę odległość (śmiech). Zanim wyszła książka "Chajzerów dwóch", wiedziałeś o tych wszystkich rzeczach, o których tata w niej opowiada?Nie. To jest najfajniejsze w tej książce, że my się nawzajem odkrywamy. Ta relacja ojciec-syn nie jest tak oczywista, łatwa i prosta jak relacja dziecko-mama: piosenki, wierszyki, akademie szkole itd. A z ojcem trzeba się tak troszeczkę dotrzeć. I ja też odkryłem tego człowieka trochę na nowo. Nie wiedziałem, że to jest taki freak (śmiech).Źródło: East News/Materiały prasowePatrzysz na świat, Polskę, z nadzieją czy z obawą?Patrzę z wielką nadzieją, a jak jeszcze uda mi się w tym roku zebrać jeszcze więcej pieniędzy dla Powstańców, to już nie mam pytań. Jesteśmy fajnym, uśmiechniętym, spontanicznym narodem, tylko za rzadko to zauważamy...Rozmawiała Ewa Koszowska, Wirtualna PolskaFilip Chajzer - _pracę dziennikarza zaczynał w "Super Expressie", "Życiu Warszawy" i "Newsweeku". Pracował w radiowej Trójce i Czwórce oraz Radiu Złote Przeboje. Był reporterem serwisu informacyjnego "Stolica" w TVN Warszawa. Od 2011 roku pracuje jako reporter w "Dzień Dobry TVN”" Prowadzi program "Mali Giganci" (TVN), był też gospodarzem "Jak to się stało?" (TVN Turbo). Nagrodzony Wiktorem w kategorii "Odkrycie Roku 2013". Doceniony przez jury MediaTorów statuetką w kategorii AkumulaTor. Obwołany osobowością roku 2014 przez czytelników magazynu "Plejada". Niedawno ukazała się książka autorstwa Filipa i jego ojca "Chajzerów dwóch (wyd. Prószyński i S-ka)". _ Written By. Liroy. Tags. Kołysanka dla "przyjaciół" Lyrics: Ja żyje tak jak chcę więc wypierdalaj / Widocznie nadajemy na zupełnie innych falach / To moja sprawa a nie twoja frajerze / "Ludzie myślą: wariaci, poświęciła się, zmusił ją, pewnie ma dużo kasy" 29 wrz 21 12:30 Ten tekst przeczytasz w 14 minut - Na 18. urodziny dostałem od kuzyna kufel do piwa o kobiecych kształtach. Do środka wcisnął prezerwatywy. Moja babcia niedosłyszy, więc mówi dość głośno i nie dość daleko odciągnęła mojego kuzyna, bo usłyszałem: "Zwariowałeś, przecież jemu się to nigdy nie przyda, zabierz to!" - opowiada Łukasz Krasoń. Foto: Fundacja AVALON Łukasz Krasoń z żoną W liceum wszyscy wiedzieli, kim jest po tym, gdy na religii poprowadził lekcję o masturbacji, antykoncepcji i w ogóle o seksie - Nieraz dostałem wycisk. Zima, pełno śniegu. "Wojna na śnieżki" - pada. Jak im się wojna znudziła, to ja stawałem się tarczą, w którą trafiali. Mi się to nie podobało, ale nie mogłem ruszyć rękami i odjechać Gdy miał 21 lat, Łukasz powiedział swojemu ojcu: "Tato, zobaczysz, ja kiedyś się wyprowadzę i zacznę samodzielne życie". Tata się uśmiechnął z pobłażaniem, kryjąc za tym niedowierzanie Marzyłeś o tym, by zostać ojcem? - Trudno mi powiedzieć, że tak, na pewno. Na pewno chciałem, ale czy w to wierzyłem? Nie do końca - mówi Łukasz Ludzie, jak nas widzą, myślą: to wariaci, poświęciła się, zmusił ją, pewnie ma dużo kasy, jaki nieodpowiedzialny - nie dość, że na wózku, to jeszcze dziecko, może też będzie chore. Ale to nasze życie, nasze obawy, my z nimi musimy się mierzyć Więcej znajdziesz na stronie głównej Onetu 1. - Nie pisz, że jestem niepełnosprawny, bo od razu ludzie wkładają mnie w jakąś szufladkę. Napisz: Łukasz Krasoń - mąż, ojciec, mówca motywacyjny i społecznik. Cała reszta niech przyjdzie później. To jak to było z tymi prezerwatywami? - Nie chodziłem na dyskoteki, nie poznawałem dziewczyn, mój brat się jedynie wymykał wieczorami, kiedy miał ku temu okazję. Ale w pierwszej klasie liceum na religii katechetka, mając jeszcze trochę czasu, spytała, o czym byśmy chcieli porozmawiać na kolejnym lekcjach. Byłem w klasie o profilu informatycznym, więc same chłopaki dookoła. Padło: "o seksie!". "O nie, nie, o seksie to nie". No więc ja, z ostatniej ławki się odzywam i mówię: "Jak pani nie chce, to ja poprowadzę taką lekcję". Zgodziła się. 2. Liceum było oddalone od Łukasza rodzinnej miejscowości o ok. 30 km. Rodzice codziennie go wozili i odbierali. - Byłem przerażony. Podstawówka, gimnazjum to wiesz - znane śmieci, wszyscy wszystko o sobie wiedzą, nikt niczemu się nie dziwi. Aż tu nagle, oczywiście sam wpadłem na taki pomysł, szkoła z tysiącem uczniów. Bez windy. Nauczyciele nieźle musieli się nagimnastykować, żeby moja klasa miała lekcje tylko na parterze, co nie zawsze się udawało, czasami koledzy wnosili mnie po schodach. Pierwszego dnia strach w moich oczach zobaczyła wychowawczyni. "Łukasz, boisz się? Ja też się boję, ale wierzę w ciebie" - powiedziała. Byłem trochę w szoku, bo co to znaczyło, że we mnie wierzy? Nie znała mnie wcale. "Zobaczysz, znajdziesz sposób, żeby pokazać swój potencjał". Pomyślałem: "wariatka", no ale przecież wychowawczyni tego nie mogłem powiedzieć. Polecamy: Wojtek Sawicki oświadczył się partnerce. Razem normalizują niepełnosprawność Okazja na pokazanie potencjału nadeszła jednak dość szybko. Kolejna lekcja religii. - Od razu usiadłem za biurkiem, katechetkę posadziłem w ostatniej ławce. Sprawdziłem obecność, odpytałem jednego kolegę, któremu wcześniej dałem pytania i odpowiedzi. Dostał ode mnie piątkę. A katechetka? - Spytała, czy bym jeszcze kilku innych lekcji nie poprowadził, bo ma kilka drażliwych tematów. "A podzieli się pani wypłatą?". Nie zgodziła się, więc dealu nie ubiliśmy. Po kilku godzinach szkoła huczała. Wszyscy wiedzieli, kim jest Łukasz Krasoń. Łukasz Krasoń z żoną i synem 3. Łukasz Krasoń cierpi na dystrofię mięśniową. Pierwsze objawy zaniku mięśni pojawiły się, gdy miał cztery lata. Nie pamięta czasów, gdy chodził. - Miałem siedem lat, kiedy usiadłem na wózku, ale moja głowa zupełnie wyrzuciła wspomnienia sprzed tych czasów. Chyba dobrze się stało, nie wiem, co straciłem i za tym nie tęsknię. Nie wiem, jak to jest biegać, chodzić. Jedyne, co pamiętam, to jak spadłem z roweru i ze schodów, ale to dlatego, że jak patrzę w lustro, to mam lekko przesuniętą przegrodę nosową. 4. - Ale patrzyłeś na kolegów, którzy grają w piłkę, co myślałeś: kurde, ja tak nigdy nie będę mógł? - Widziałem plakaty gwiazd sportu i wiedziałem, że tą drogą to ja raczej nie pójdę. Miałem jakieś 12 lat. I chyba wtedy po raz pierwszy dotarło do mnie, że dojść do celu można na różne sposoby, liczy się efekt i emocje na końcu, a nie jedna określona ścieżka, która do finału prowadzi. Zobacz też: Uczestnik "Top Model" nosi protezy nóg. Nie tylko on normalizuje niepełnosprawność Moi koledzy chodzili po lekcjach grać w piłkę i ja zostałem ich trenerem. Mieliśmy małą osiedlową drużynę, graliśmy w lokalnych rozgrywkach, najczęściej dostawaliśmy baty, bo inni byli lepsi od nas, ale na końcu zawsze byliśmy razem. - I chcieli cię na trenera? - To wyszło naturalnie, na wuefach zawsze przy linii boiska do nich krzyczałem, gdzie mają podać, że spalony, więc sami mi to zaproponowali. Nie chcieli mnie odtrącać. 5. Osoby z niepełnosprawnością w tym momencie mogą uśmiechnąć się ironicznie pod nosem. Nikogo to nie zdziwi. Bo to brzmi jak złoty sen dziecka, któremu świat i rówieśnicy sprzyjali. No nie. - Nieraz dostałem wycisk. Zima, pełno śniegu. "Wojna na śnieżki" - pada. Jak im się wojna znudziła, to ja stawałem się tarczą, w którą trafiali. Mi się to nie podobało, ale nie mogłem ruszyć rękami i odjechać. Wiedzieli też, że mam lęk wysokości, więc często prowadzili mój wózek specjalnie przy schodach. Nierzadko zostawałem sam na korytarzu podczas przerw. Gdy była ładna pogoda, wszyscy wybiegali na dwór i nikt nie zwracał na mnie uwagi. Nie mam oczywiście do nich pretensji o te sytuacje, bo one były rzadkością, no i czegoś mnie też nauczyły. Dyskryminacji doświadczyłem po raz pierwszy na początku swojej edukacji. Pamiętam argumenty dyrektora placówki, który próbował przekonać moich rodziców do nauczania indywidualnego. Chciał uniknąć niepotrzebnych problemów. Na całe szczęście moi rodzice nie ulegli i podstawówkę, a później gimnazjum skończyłem bez większych problemów. 6. Łukasz przyznaje, że boleśnie odczuł swoją niepełnosprawność wtedy, gdy zaczął dojrzewać. Od świata rówieśników dzieliło go 13 schodów w domu rodzinnym. To było szablonowe życie nastolatka z niepełnosprawnością. Zamknięty w czterech ścianach. - Patrzyłem na brata, który wychodził na imprezy i w mojej głowie się zapadłem. Winiłem Boga i cały świat za to, co mi się stało, że ja tego nie chcę. "Gorzej być nie może" - krzyczałem do rodziców. Zawsze jednak można liczyć na chichot losu. Łukasz jechał wózkiem elektrycznym, zamyślił się i nie zauważył krawężnika. - Grzmotnąłem w niego, a że nie byłem przypięty pasami, wypadłem i naciągnąłem sobie ścięgna w nogach. Ból tak duży, że przez trzy tygodnie nie spałem, leki nie pomagały. Leżałem zapłakany, patrząc w sufit i licząc sekundy, które mi uciekają. "Gorzej być nie może? Coś ty durniu mówił". Do tego liceum nie poszedł żaden z moich kolegów, rodzice nie mogli być w pięć minut w szkole, gdyby coś się wydarzyło. Ale wrzucony na głęboką wodę najwięcej się uczę. Z tego liceum wyszedłem jako zupełnie inny człowiek, znający swoją wartość i wiedzący, że mam moc sprawczą. Przeczytaj także: Sukces 19-letniej Polki. Pokazuje, jak przełamać własne bariery Był jakiś przełom? - Nie, to proces, tylko ty, kładąc się spać, wiesz, że wydarzyło się coś ważnego, nie ma przy tym żadnych jupiterów, fajerwerków. 7. W liceum ogłoszono duży konkurs organizowany przez konsulat brytyjski w Warszawie dotyczący dyskryminacji. Trzeba było napisać artykuł. - "Pani profesor, proszę mi powiedzieć, co jest do wygrania?". Nie chciało mi się słuchać tych wszystkich wytycznych. Nagrodą okazał się trzytygodniowy wyjazd do Londynu na kurs języka angielskiego. "Spoko, jutro pani przyniosę pracę, wygram to". - A ona? - Śmiała się. Fragment pracy Łukasza (II klasa liceum). "Jak powszechnie wiadomo, nieszczęścia lubią chodzić parami, nie inaczej jest w moim przypadku. Od 10 lat cierpię na dystrofię mięśniową i jestem skazany na wózek inwalidzki, dodatkowo codziennie jestem narażony na, kto wie, czy nie jeszcze gorszą sytuację – na przenikliwe spojrzenia ludzi wokoło. Tak naprawdę jest zupełnie inaczej: im bardziej ktoś chce udawać, tym bardziej sprawia mi ból. Moim zdaniem, właśnie wzrok obcych, kompletnie nierozumiejących mojej sytuacji ludzi jest największym wzniesieniem na mojej całej drodze życia. Zastanawiam się, czy to są pierwsze oznaki dyskryminacji. Moim zdaniem, zdecydowanie tak. (...) Życie przyniosło mi sporo rozczarowań, ale dwa z nich utrwaliły się w mojej pamięci wyjątkowo nieprzyjemnie. W ubiegłe wakacje postanowiłem znaleźć sobie jakąś przyjemną pracę w domu (wiadomo pieniędzy nigdy za dużo). Znalazłem w końcu propozycję przepisywania baz danych. Ponieważ uczęszczam do klasy licealnej o profilu informatycznym, wiedziałem, że sobie poradzę. W kilka sekund straciłem cały zapał i zrozumiałem, że "człowiek" a "człowiek" – to dwa różne słowa. Polecamy: Życie z niepełnosprawnością. "Poklepują, dotykają, mówią jak do dziecka" (...) ​ Moim zdaniem, każdy powinien oceniać drugiego tylko wtedy, gdy spróbuje postawić się w jego sytuacji. Moja choroba wiele zmieniła w życiu całej rodziny, można nawet stwierdzić, że rodzina Krasoniów sprzed 1993 r. jest całkiem odmieniona od tej obecnej. Ciągłe wyrzeczenia, masa dodatkowych obowiązków przyniosły, mimo wszystko, pozytywny efekt: jeszcze bardziej zbliżyliśmy się do siebie. Jeśli ktoś mnie skreśla, bo jestem inny, gorszy od niego, bo poruszam się na wózku, to nie dojrzał, żeby mieć zdrowe nogi czy ręce. Niech każdy pomyśli: jeśli ja jestem odmienny od wszystkich, to czy wszyscy są odmienni ode mnie? Czy to jest powód, abym ich dyskryminował?". 8. Po kilku tygodniach od wysłania pracy na lekcje wpadła nasza wychowawczyni. Zaczęła mnie całować, miała mocno czerwoną szminkę i całego mnie nią wysmarowała. "Łukasz wygrałeś!", a ja się pytam: "Co?". "No konkurs o dyskryminacji". Do Londynu Łukasz pojechał z mamą i z kolegą, bo jego stan zdrowia nie pozwalał na samodzielny wyjazd. - To były super trzy tygodnie. Wtedy już wiedziałem, że chcę iść na studia. Jak miałem 18 lat, założyłem sobie konto bankowe, odkładałem pieniądze, robiłem jakieś małe zlecenia dla firm w zakresie programowania, tworzenia stron. 9. Polsko-Japońska Wyższa Szkoła Technik Komputerowych. - Wybrałem specjalizację: multimedia. To była jedna z nielicznych uczelni, która prowadziła hybrydowy system nauczania. Uczyłem się zdalnie. Dojeżdżałem jedynie na egzaminy i tygodniowe laboratoria raz w roku. Czesne wtedy było najwyższe w kraju, ale dzięki wsparciu PEFRON-u mogłem tam studiować. Ostatecznie studiów tych nie skończyłem, na ostatnim roku uznałem, że informatyka to nie jest to, co mnie kręci. - To co cię kręciło? - Chciałem zostać mówcą motywacyjnym. - Zobaczyłeś w internecie Vujcica i stwierdziłeś: idę w to? - Nie. W Barcelonie byłem na wykładzie gościa, który trafił do mnie, a raczej trafił we mnie każdym swoim słowem. Po 20 minutach słuchania obcego mi człowieka, który nie wiedział, jak wygląda moje życia, a jego problemy były dla mnie totalną abstrakcją, pojawiły się we mnie takie emocje, jakich wcześniej nie doświadczyłem. Momentalnie poskładały mi się kropki, wszystko to, co mówili znajomi, że im pomogłem, że moja historia może być inspirująca. - Ten mówca był niepełnosprawny? - Nie, to był autor książki "Umysł milionera". Po tym wykładzie w mojej głowie rozbłysła myśl (wiem, że niektórzy pomyślą, że mrzonka), ale ja wtedy zrozumiałem, że moja niepełnosprawność jest po coś. 10. Gdy miał 21 lat, Łukasz powiedział swojemu ojcu: "Tato, zobaczysz, ja kiedyś się wyprowadzę i zacznę samodzielne życie". Tata się uśmiechnął z pobłażaniem, kryjąc za tym niedowierzanie, a Łukasz rok później zamieszkał w Barcelonie. - Rodzicom powiedziałem, że jadę na wycieczkę ze znajomymi. Zatrudniłem sobie opiekunkę, ona wróciła, my zostaliśmy. Rodzice, gdy chcieli po mnie wyjechać na lotnisko, dostali e-maila: "Mamo, tato, zostaję, zaczynam nowe życie. Nie martwcie się, wiem, co robię". "Nie każdy rodzic żyje tylko chorobą dziecka. Jest jeszcze życie do przeżycia" - Mama zawał? - Najpierw dostałem od niej SMS-a po tym, jak nie odbierałem telefonu, wiedząc, co się święci: "Myślisz, że cię ojciec tam nie znajdzie? Już po ciebie jedzie!", odpisałem, że zadzwonię jutro. Miesiąc się do mnie nie odzywała, z czego dwa tygodnie przepłakała. Tata napisał: "Łukasz, czy ty wiesz, co robisz?", odpisałem, że wiem, na co on, że spróbuje jakoś matkę udobruchać. W tym miejscu chciałem wydać taki apel do osób z niepełnosprawnościami i do ich rodziców: "Szykujcie się!". To nie był spontan. Przygotowałem się na ten moment, byłem freelancerem, zarabiałem pieniądze, miałem kontakt z moimi klientami także z zagranicy. Wszystko zaplanowałem, byłem gotowy. Moim marzeniem było być samodzielnym, więc pytałem siebie, co musi się wydarzyć, by samodzielnym być. Przygotowałem listę rzeczy, które musiałem ogarnąć, by w momencie, kiedy dojdzie do zbiegu zdarzeń, do którego cię życie prowadzi, być gotowym. I powtarzam to osobom z niepełnosprawnością: bądźcie przygotowani. 11. Po roku Łukasz wrócił z Barcelony, wiedząc już, co chce w życiu robić. - Trudno było zostać mówcą w języku hiszpańskim, niezbyt dobrze go znałem. Zacząłem w Polsce realizować projekty, jeździć po kraju, opowiadać ludziom swoją historię. Pojawiałem się w telewizji i radiu. Przeczytaj także: Monika Kuszyńska o ciąży mimo niepełnosprawności. "Zupełnie inaczej odczuwałam bóle" - Ale co robiłeś? Pisałeś: "Cześć, jestem chłopakiem z niepełnosprawnością...". - I popełniasz klasyczny błąd. To tak jakbyś poszła z chłopakiem na pierwszą randkę, siadacie w restauracji, a ty mu otwierasz buzię i mówisz: "Patrz, nie mam tutaj piątki, tej prawej u góry". Co mnie obchodzi, że ty nie masz nogi, jeździsz na wózku, czy masz inną niepełnosprawność? Chcesz zbudować pierwsze wrażenie, to mów o tym, co możecie wspólnie zrobić, czym się fascynujesz, co już osiągnąłeś. 12. - Marzyłeś o tym, by zostać ojcem? - Trudno mi powiedzieć, że tak, że na pewno. Na pewno chciałem, ale czy w to wierzyłem? Nie do końca. Rozstałem się z dziewczyną, z którą wyjechałem do Barcelony. Tamten związek wpędził mnie w kilka kompleksów. Było mi ciężko. Ale to Danusia - moja obecna żona - wyciągnęła ze mnie wojownika. Danusia była moją opiekunką, potrzebowałem kogoś, kto się mną zajmie, żebym mógł mieszkać nadal w Warszawie. Uczucie rodziło się między nami powoli. - Rozmawialiście o dzieciach? - Lekarze mówili Danusi, że nie zajdzie w ciążę z powodów zdrowotnych. No a ja? Gdzie ja i dzieci? Mieliśmy lecieć do Tajlandii na miesiąc. Tydzień przed wylotem okazało się, że Danusia jest w ciąży. Byłem w trakcie badań genetycznych, które ostatecznie wykazały, że jeśli zdecydowalibyśmy się na dziecko, ono będzie zdrowe. Mieliśmy dość dużo wątpliwości, czy lecieć na te wakacje. Ale co tam, Tajlandia nas zachwyciła. - Bałeś się? - Bałem, ale czułem, że damy sobie radę. Było trudno, bo finansowo staliśmy bardzo źle, mam świadomość, że wielu rzeczy nie dowiozłem. Moja branża jest nieprzewidywalna, raz mogę mieć masę spotkań, masę zleceń, a innym razem cisza. 13. - Jakie ograniczenia powoduje dzisiaj twoja niepełnosprawność? - Te ograniczenia są totalne. Nie jestem w stanie obrócić się z boku na plecy. Jeśli nie jestem przypięty pasem, nie jestem w stanie stabilnie siedzieć. Jeżeli mogę coś zrobić jeszcze samodzielnie, to w momencie, kiedy leżę, albo stabilnie siedzę, mogę obsługiwać telefon i laptopa. Wszystko inne wymaga pomocy. W czasie pandemii nie mam stałego asystenta. Niestety państwo polskie nie zapewnia kogoś takiego, a że finanse są, jakie są, to musimy sobie jakoś radzić inaczej. Po narodzinach Adasia zmieniły się moje motywacje. Zrozumiałem, że zmiana systemu jest ważna. Nie możemy być zdani tylko na cudownych ludzi, których spotykamy na swojej drodze. Wjedziesz na wózku do restauracji czy do kosmetyczki i ludzie będą na ciebie patrzeć jak na dziwoląga. Będziesz chciał pojechać do innego miasta, a pociąg czy autobus okażą się nieprzystosowane. To jest historia o nas wszystkich. Foto: Fundacja AVALON Łukasz Krasoń podczas konferencji Fundacji AVALON Jak patrzą ludzie na osobę z niepełnosprawnością, która ma żonę, która ma dziecko? W ilu głowach pojawiło się to pytanie: "jak ktoś z tak głęboką niepełnosprawnością może uprawiać seks, może zostać ojcem?". - Ja sam sobie takie pytania zadaję. Ale niemożliwe jest do czasu, kiedy postanowimy inaczej. Jak ludzie na to reagują? Różnie? Po tylu latach w sumie przestałem się tym przejmować. Bardziej martwię się, patrząc w lustro, że łysieję i muszę obciąć włosy, żeby to ukryć i nie patrzeć na te pięć włosów sterczących na czubku głowy (śmiech). Najczęściej osoby z wyższym PESEL-em mówią: "jaki biedny chłopczyk, jaki krzyż niesie". Niby to ma być sympatycznie, niby z troską, ale przynosi odwrotny efekt. Młodsi mają większą swobodę. Ale to nasze życie, nasze obawy, my z nimi musimy się mierzyć. Być czujni, czy obowiązki są jeszcze na tyle małe, żeby nie rozsadzić naszej rodziny od środka, czy może potrzebujemy wsparcia. To, czy ludzie myślą, że jesteśmy wariatami, nie ma dla mnie żadnego znaczenia. A co do seksu? Strasznie się cieszę, że Fundacja Avalon organizuje konferencję Sekson (w tym roku 2-3 października - przypis red.). Bo o niepełnosprawności w przestrzeni publicznej mówi się coraz więcej, ale seksualność osób z niepełnosprawnościami to temat tabu, w dodatku przykryty pięcioma pierzynami. Pytanie, jak on to robi, spuentuje tak, jak kiedyś zrobiła to moja żona: "usiadłam na niego i już". I tyle. Przecież seks nie jest skomplikowany. Chcesz zabrać głos w dyskusji o niepełnosprawności, opowiedzieć swoją historię, napisz: @ *** Organizowana przez Fundację Avalon Konferencja Sekson to najprawdopodobniej jedyne realizowane na taką skalę spotkanie reprezentantów środowisk OzN, seksuologów, ginekologów, fizjoterapeutów, psychologów, organizacji pozarządowych oraz instytucji pomocowych, poświęcone seksualności i rodzicielstwu osób z niepełnosprawnością ruchową. Tegoroczna edycja odbędzie się w dniach 2-3 października 2021 r., w warszawskim Centrum Kreatywności Targowa. Wydarzenie jest dostępne dla wszystkich i całkowicie bezpłatne. Limit miejsc na konferencję w trybie stacjonarnym został już wyczerpany, ale można wziąć w niej udział online za pośrednictwem oficjalnej strony projektu Sekson na Facebooku, na kanale YouTube Fundacji Avalon lub na stronie . Na uczestników tegorocznej konferencji czekają dwa dni inspirujących spotkań, prelekcji ekspertów, warsztatów pełnych wartościowej wiedzy, nie zabraknie również przestrzeni do dyskusji, rozmów i wymiany doświadczeń. Pierwszy dzień konferencji poświęcony będzie w całości seksualności OzN, drugi - rodzicielstwu. Szczegółowy program III Konferencji Sekson - o seksualności i rodzicielstwie osób z niepełnosprawnością ruchową dostępny jest na stronie Foto: Fundacja AVALON Baner Data utworzenia: 29 września 2021 12:30 To również Cię zainteresuje
  1. Α пс ζочеዜу
  2. Иς я
    1. Клумиηխթυδ пеտевሠщևб я λሺцοтрመ
    2. Тиглαዐ րጽֆ ежուլаш
Ja robię to tak, L to mój znak Robię to już ponad dwadzieścia lat Tak, znasz mnie, właśnie, znowu w radiu masz mnie Zapierdalam ostro na FM paśmie Niezły kawał skurwysyna Kielecka platyna z Pocieszki chłopaczyna Płyt pół tuzina, cały sort prima Wchodzi w twoje uszy tak jak w żyły efedryna. Ref: [x2] Teraz tak to robimy, razem

Join others and track this song Scrobble, find and rediscover music with a account Do you know a YouTube video for this track? Add a video Do you know a YouTube video for this track? Add a video About This Artist Pudzian Band 3,166 listeners Related Tags Pudzian Band is a Polish pop-rock group founded in 2005 by the strongman Mariusz Pudzianowski and his younger brother Krystian. They had various tours in 2006 and 2007 and in one concert were seen by 19,000 people. The music video of their song "Zdobyć Świat" appeared in December of 2006. Band members: * Mariusz Pudzianowski * Anna Brzozowska * Krystian Pudzianowski View wiki Pudzian Band is a Polish pop-rock group founded in 2005 by the strongman Mariusz Pudzianowski and his younger brother Krystian. They had various tours in 2006 and 2007 and in one concert we… read more Pudzian Band is a Polish pop-rock group founded in 2005 by the strongman Mariusz Pudzianowski and his younger brother Krystian. They had various tours in 2006 and 2007 and in one concert were seen by 19,000 people. The music video of t… read more View full artist profile Similar Artists View all similar artists

Żyj jak chcesz (Taste The Beat) - Single. Sarius, PlanBe, Kali, BARANOVSKI, Klaudia Szafrańska, Jakub Józef Orliński, Kuba Wiecek Trio & Sir Mich. Play full songs with Apple Music. Get up to 3 months free.
Facebook Twitter Instagram YouTube Strona głównaArtykułyPremieraCoverZapowiedźMaking ofO GwiazdachKoncertWywiadTeledyskiMuzykaAudioRemixŚwiąteczneWeseleSkładanka Disco PoloReklamaPatronat medialnyOferta teledyskWyszukajPrzebój rokuPrzebój2018Przebój2019Przebój2020Przebój 2021O portaluRegulaminPolityka prywatnościRadia Disco PoloAplikacja MobilnaZespołyKontakt – Przy Tobie ja żyjęAutor: Grzegorz Woliński3 czerwca 2022, 23:25 Fot. Materiały ArtykułySzymOn PAW – Świnka Malwinka27 lipca 2022, 19:35Borys LBD feat. MC Śmiechu – Zemsta Faraona27 lipca 2022, 19:26NON STOP – Lewy Pas27 lipca 2022, 17:18ZAJEFAJNI – Granda27 lipca 2022, 15:07CZADOMAN – Bomba27 lipca 2022, 10:20Joker & Sequence – Zazdrosna 202226 lipca 2022, 23:39
Macie anegdotkę – Liroy miał być na „Czarnym Wrześniu”. Chyba to wiąże się z jakimiś projektami na przyszłość, ale jeśli Piotrek mówi to w kategorii niespodzianki to nie będę tego psuł. Peja podczas tego pytania powiedział również: – Jeśli jest wspólny wróg – jednoczy.

jesu ale tak serio na chuj ja żyję dzieciństwo było całkiem ok ale gdzieś tak od 11-12 roku życia coś się totalnie spierdoliło i było źle bardzo źle w gimbazie nawet przezajebiście kurewsko okropnie i pierwsze w życiu myśli magiczne potem trochę mniej źle ale dalej zdecydowanie bez szału i generalnie całe lata samotności i spierdolenia całkowitego przez ten cały czas miałem jakiś rok czy dwa gdzie się trochę poprawiło i zaczęły się w końcu dziać jakieś dobre rzeczy no ale potem znowu chujnia i równia pochyła i spierdolenie totalne i cierpienie psychiczne nieustanne moje życie to jedna wielka wegetacja i kwarantanna no więc po chuj po chuj ja żyję kurwa #ehhhhhhhhhhhhh #ehhhhhhhhhhhhhhhhhhhhhhhhhhhhhhhhhhhhhhhh #depresja #spierdolenie #samotnosc #fobiaspoleczna źródło:

Jk62k. 308 250 321 177 22 483 2 85 319

ja zyje tak jak ja chce liroy