„Częste mycie skraca życie” – znasz z pewnością to słynne powiedzenie, prawda? Należy je traktować z lekkim przymrużeniem oka i raczej stosować w sytuacjach, w których nie zostaniemy odebrani na poważnie. Nie oznacza to jednak, że nie ma w tym dozy prawdy, bo jest i to przy higienie miejsc intymnych.
Publicystka Telewizji Trwam, teolog dr hab. Urszula Dudziak ma stworzyć nową podstawę programową do wychowania do życia w rodzinie. Już za rok nastolatki będą uczyć się z zatwierdzonych przez nią podręczników. Studenci Katolickiego Uniwersytetu Lubelskiego nazywają ją Papaja: od tytułu popularnej piosenki jej imienniczki Urszuli Dudziak. – Dam sobie głowę uciąć, że nigdy jej nie słyszała. Nie tylko dlatego, że nie lubi jazzu, ale również z powodu stylu życia piosenkarki i rozwodów – mówi jeden z doktorantów dr hab. Urszuli Dudziak. I dodaje, że jej lista zabronionych piosenek, książek czy zachowań jest długa. Nie czyta prasy poza „Naszym Dziennikiem”. Nie ogląda telewizji z wyjątkiem Telewizji Trwam. Nie rozmawia z dziennikarzami z laickich mediów. Nie wpuszcza na wykłady nikogo spoza uczelni. Nie odbiera telefonów od obcych i zabrania pracownikom KUL rozmów o swoim życiu prywatnym. O tym, że jest mężatką, świadczy jedynie dedykacja na jej habilitacji z teologii pastoralnej: „Mojemu Mężowi, bez którego ta praca by nie powstała”. Dr hab. Urszula Dudziak żyje – jak mówi – dla zbawienia wiecznego. A życie doczesne filtruje pod kątem zbawienia innych. Głównie kobiet. Na początku kariery naukowej jeszcze chyba chciała je zrozumieć. W 1982 r. jako studentka psychologii KUL badała dwie grupy kobiet – matki i kobiety dokonujące aborcji. Miała szerokie pole do popisu, bo w PRL przerywanie ciąży było dopuszczalne ze względu na ciężkie warunki życiowe. I nadużywane, bo z przytaczanych przez nią statystyk wynika, że w latach 80. na dwa porody przypadał jeden zabieg. Zauważyła, że uświadamianie odbywa się głównie przy trzepaku, bo – co też wynika ze statystyk – tylko 6 proc. Polaków słyszy o seksie w szkole. Wypunktowała, że dwu na stu rodaków wie co nieco o antykoncepcji, o poradniach planowania rodziny mało kto słyszy, a większość kobiet „dokonujących interrupcji” ma mężów i dzieci. Dziwiło ją, że te, które zdecydowały się na przerwanie ciąży, nie chciały powiększać rodzin, ale nie stosowały żadnych środków zaradczych. I – przede wszystkim – współczuła kobietom. Przytacza ich słowa: „Nie znam żadnych metod antykoncepcji i musiałam się na to zdecydować”. „Nie zrobiłabym tego, gdybym miała lepsze warunki i w sklepie można było coś dostać”. „Mieszkamy w suterenie, mamy jeden pokoik, brakuje wody i jest grzyb na ścianie. Urodzić dziecko, któremu byłoby ciężko, to lepiej nie urodzić”. „Mam 45 lat, nie wypada w tak późnym wieku mieć dzieci, iść z wózeczkiem po osiedlu”. Na podstawie rozmów napisała pracę magisterską „Osobowość kobiet przerywających ciążę”. We wnioskach zauważa, że te, które zostały matkami, i te, które poddały się aborcji, niewiele się od siebie różnią. Są wierzące, uznają role matki, żony i gospodyni za męczeństwo i tak samo skarżą się na słaby kontakt i złe pożycie z mężem. Za pracę dostała nagrodę rektora, ale na KUL pojawiły się głosy, że mgr Dudziak jest za mało radykalna. Prowadzi zajęcia z psychoprofilaktyki, ale szuka swojej niszy. Jest ambitna, energiczna, nie odpowiada jej siedzenie w książkach. Jako jedna z pierwszych w Polsce robi międzynarodowy certyfikat uprawniający do nauczania naturalnych metod planowania rodziny w zakresie metody objawowo-termicznej. Działa w Towarzystwie Odpowiedzialnego Rodzicielstwa, prowadzi kursy NPR dla nauczycieli i katechetów. Kiedy wraz ze zmianami politycznymi KUL podupada, a większość wykładowców odpływa do prywatnych uczelni, znajduje pomysł na siebie. Czyli walkę ze źródłem upadku wartości: antykoncepcją. Zaczyna drugie studia, teologię. Dzięki nim utwardza kurs. Już nie pyta o źródła i skutki niewiedzy o pigułkach czy prezerwatywach. Piętnuje grzech antykoncepcji jako ubezpłodnienie człowieka, czyli zniszczenie jego naturalnej, bo danej od Boga, płodności. A idące za antykoncepcją nastawienie na przyjemność seksualną pozbawia akt płciowy celu prokreacyjnego i jednoczącego. A więc prowadzi w stronę rozpusty, rozwodów i upadku. Jedynym ratunkiem dla społeczeństwa – przekonuje – jest propagowana przez nią metoda objawowo-termiczna. Klimat polityczny zaczyna jej sprzyjać. Wraz z dojściem do władzy PiS negocjuje 60 godzin obowiązkowych ćwiczeń z naturalnego planowania rodziny. Ale kiedy zaczyna rządzić PO i władze KUL likwidują Katedrę Psychofizjologii Małżeństwa i Rodziny, traci połowę zajęć. Wtedy znajduje kolejnego wroga: tym razem szkołę, w której decydują się losy fakultatywnego do tej pory przedmiotu „wychowanie do życia w rodzinie”. Nawołuje do walki w obronie najmłodszych, bo wychowanie w aprobacie dla antykoncepcji prowadzi do nadmiernego zainteresowania seksem. Stąd tylko krok do kolejnych zagrożeń, czyli masturbacji i pettingu. „Koncentracja na własnym narządzie nie zastąpi bogactwa osobowego kontaktu dwojga. A żałosna próba dostarczenia sobie samemu przyjemności seksualnej ogranicza człowieka i zubaża”. Przy tym, jak przekonuje, skutki masturbacji biją nie tylko w jednostkę, ale również w społeczeństwo, powodując obniżenie jego poziomu intelektualnego i wykształcenia. Fiksacja na sferze genitalnej wpływa też niekorzystnie na życie towarzyskie i zawodowe. A jeśli dojdzie do tego petting, czyli „szczególny rodzaj masturbacji we dwoje”, w nastolatku utrwali się seksualny egoizm. Który popchnie go do druzgoczącej wszystko grzesznej inicjacji seksualnej. Radykalizm popłaca Jako ekspert od właściwych zasad współżycia małżeńskiego bocznymi drzwiami wchodzi do polityki. Zostaje sejmowym ekspertem do spraw młodzieży, członkiem Krajowego Zespołu Promocji Naturalnego Planowania i rzeczoznawcą podręczników wychowania do życia w rodzinie. Kiedy w programie WDŻ nie udaje się przeforsować jedynego dopuszczalnego modelu relacji damsko-męskiej, czyli małżeństwa („wskutek nacisków lobby laicko-permisywnego i homoseksualnego”), dociera bezpośrednio do nauczycieli. Jako wykładowca Wojewódzkiego Ośrodka Doskonalenia Nauczycieli uczy wychowania do życia w rodzinie w Lublinie, Chełmie i Zamościu. Tłumaczy pedagogom, że jeśli nastolatek współżył w WC w restauracji, potem będzie go do WC ciągnąć. Jeżeli wcześniej coś wypił, potem nie będzie umiał współżyć bez alkoholu, a jeśli miał wyrzuty sumienia, poczucie winy będzie siedzieć w nim nawet do późnej starości. W związku z czym dla własnego dobra, aby nie narażać się na wyrzuty sumienia, musi z inicjacją poczekać do ślubu. Wcześniej – co nauczyciele powinni powtarzać uczniom – winien ustrzec się przed duchowym złamaniem, czyli zaliczyć etap „seksualnego milczenia”. Pokusę masturbacji zwalczyć wczesnym wstawaniem. Petting uznać za grzech przeciw czystości. Poddać się nowej fali, która przyszła z USA, czyli wstąpić do ruchu „Prawdziwa miłość czeka”, czytać świadectwa innych powstrzymujących się od seksu na łamach miesięcznika „Miłujcie się”. Albo powtarzać sobie: „Nie spiesz się przyjacielu! Przeżyjesz wiele pięknych nocy miłosnych, ale mało która dostoi tamtej chwili, gdy speszony spoconą dłonią wręczałeś dziewczynie pierwszy bukiecik fiołków”. Zaczyna pojawiać się – jako ekspert namaszczony przez PiS, ale też katolicki psycholog i teolog – w Telewizji Trwam i wypowiadać się w „Naszym Dzienniku”. Jej pozycja rośnie. Konferencje o świętości życia, które organizuje na KUL, stają się coraz dłuższe i bogatsze w prelegentów. Ci potem zapraszają ją na własne konferencje. O świętości życia w pracy ginekologa położnika opowiada prof. Chazan, a znany z organizacji Narodowych Marszów w Obronie Życia dr inż. Antoni Zięba piętnuje aborcję. Mimo to wciąż – czy to w publikacjach, czy podczas konferencji, na które zapraszają ją stowarzyszenia pro life – szuka zagrożeń i wrogów. Coraz częściej używa słowa „permisywne” na określenie rozwiązłości seksualnej. Permisywne są przede wszystkim kobiety, które, zamiast śledzić swój cykl, wybierają środki antykoncepcyjne, w odróżnieniu od NPR łatwe i wygodne. Zapewniają w ten sposób zbyt zagranicznym koncernom produkującym pigułki i prezerwatywy. Do koncernów dołączają się politycy, którzy wciskając Polakom kondomy, chcą osłabić ich liczebność. Ale przede wszystkim permisywni i do tego laiccy, czyli niewierni zasadom moralnym, są nauczyciele wychowania do życia w rodzinie. W większości „z mentalnością ukształtowaną w PRL”, skupieni na przyjemnościach zamiast na życiu wiecznym. Swoim i uczniów. Szybko nauczyciele – a głównie nauczycielki, o których pisze, że „totalnie dezakceptują normy moralne na rzecz hedonizmu” – stają się jej wrogiem numer jeden. Punktuje wyrządzane przez nie szkody: zaburzenie rozwoju psychoseksualnego dzieci, zawężanie prawdy o człowieku do sfery genitalnej, promocja kondomów zamiast formowania cnoty czystości. W opozycji stawia katechetów, którzy negatywnie oceniają nie tylko seks przedmałżeński, ale też praktyki masturbacyjne. I – co według niej ważne szczególnie teraz – zachęcają do współczucia i leczenia niezgodnego z prawem Bożym homoseksualizmu. Oni, w opinii Dudziak, naprawdę troszczą się o młodych ludzi. I to właśnie z myślą o nich broni wprowadzenia do szkół zmodyfikowanego pod dyktando środowisk homoseksualnych podręcznika „Wędrując ku dorosłości”. Bezskutecznie, bo z poprawkami – wykreślonym fragmentem o tym, że homoseksualistów trzeba leczyć – trafia do księgarń. „Laicko-permisywne środowiska będą zawsze z nami walczyć” – przekonuje w Radiu Maryja. Kto przyjaciel, kto wróg? Mimo to laicko-permisywni korzystają z jej konspektów dla gimnazjum na godzinach wychowawczych, katechezach i lekcjach wychowania do życia w rodzinie. Polecają je na forach internetowych. Piszą, że opracowane przez nią tabelki do skserowania i wklejenia do zeszytu są przejrzyste i jednoznaczne. Na przykład ta o różnicach między antykoncepcją a naturalnym planowaniem rodziny. Po stronie antykoncepcji: eliminowanie i niszczenie płodności. Po stronie naturalnego planowania: nie ma elementu niszczenia. Po stronie antykoncepcji: niebezpieczeństwo poczęcia dziecka z defektem. Po stronie NPR: nie powodują zagrożenia dla zdrowia dziecka. Do tego jasne wskazówki, np. gdzie kupić idealny na lekcje o aborcji plastikowy model „dziecka 10 tygodni od poczęcia”. Albo nieoceniony podczas lekcji na temat istoty seksualności człowieka pomysł z wykorzystaniem pudełka zapałek, który ma pokazać, czym różnią się mężczyźni i kobiety. Kiedy nauczyciel poprosi o podniesienie pudełka, chłopiec pochyli się, a dziewczynka przykucnie. Gdy każe zapalić zapałkę, chłopiec potrze o trzaskę od siebie, a dziewczynka do siebie. A kiedy przyjdzie ją zgasić, ona dmuchnie, a on potrząśnie ręką. To powinno naprowadzić uczniów na (dokładnie wypisane) wnioski na temat istoty płciowości. Czyli: „Musimy być inni. Nie można być zniewieściałym chłopakiem lub schłopiałą panną. Widzimy więc potrzebę dorastania w środowisku rówieśników tej samej płci. Jest to naturalne, że chłopcy trzymają się razem, a dziewczynki razem. (…) Sposób ubierania się dziewcząt może rozbudzać podniecenie u chłopców”. Były doktorant: – Marzył jej się autorski podręcznik totalny. W stu procentach katolicki, z poradami na temat naturalnego planowania rodziny. Próbowała go przeforsować, ale wciąż trafiała na opór MEN. Frustrowało ją to. Odżyła, kiedy PiS doszło do władzy i minister Anna Zalewska zaproponowała jej opracowanie nowej podstawy programowej – wspomina. Zaczyna coraz głośniej mówić (i pisać) o odsunięciu od pracy nauczycieli, którzy myślą inaczej niż ona. Tryska pomysłami na stworzenie sprawnego aparatu nacisku i eliminacji laickich. I włączenia do walki rodziców, którzy powinni zwracać uwagę na stan cywilny nauczyciela. „Rozwiedziony albo żyjący w konkubinacie może negatywnie wpływać na postawy uczniów”. Na ich sytuację rodzinną powinni też zwracać uwagę dyrektorzy i nie dawać im zajęć wychowawczych. Warto też pamiętać – przekonuje Dudziak – że pochodzenie inteligenckie nie zawsze idzie w parze z formacją religijną. „Więcej osób aprobujących katolicką moralność małżeńsko-rodzinną wywodzi się ze środowisk robotniczych i chłopskich”. Wróg czai się też poza pokojem nauczycielskim. Może wejść do szkół pod postacią prelegentów czy studentów organizujących pogadanki np. o AIDS. Dlatego wszystkich z zewnątrz – z wyjątkiem studentów KUL i toruńskiej uczelni Ojca Rydzyka – należałoby poddać rozmowom diagnostycznym, przeprowadzonym przez zespoły szkolne z katechetami na czele. Komisje weryfikacyjne sprawdziłyby postawy prelegentów wobec inicjacji seksualnej, wierności małżeńskiej, masturbacji, zachowań homoseksualnych czy znajomości metod rozpoznawania płodności. Do szkół wchodziliby oczywiście wyłącznie zwolennicy moralności katolickiej. Dla innych drzwi zostałyby na zawsze zamknięte. Zamknięta dla nich powinna też być kasa państwa. „Dotacje powinny obejmować wyłącznie wychowanie do miłości i odpowiedzialności”. Uratowane w ten sposób dzieci, już draśnięte grzechem, powinny trafić do Katolickich Stowarzyszeń Młodzieży, Ruchów Światło Życie czy Kręgów Domowego Kościoła. Tam starsi, z właściwym podejściem do życia, pokażą im, jak unikać pornografii, zachowywać skromność w ubiorze czy umiarkowanie pościć. Młodsi, jeszcze niezepsuci, dostaną do rąk podręcznik totalny – zrealizowane po latach walki marzenie dr hab. Urszuli Dudziak. *** W tekście wykorzystałam wypowiedzi dr hab. Urszuli Dudziak z Radia Maryja i fragmenty jej publikacji dostępnych w czytelni KUL.
Ekspertka TV Trwam nie widzi innych opcji Zdaniem profesor Urszuli Dudziak współczesna kobieta może być powołana tylko do dwóch celów. To macierzyństwo lub pozostanie dziewicą.
Prof. Urszula Dudziak stale wygłasza tezy o seksualności Polaków, powołaniu kobiet, rolach mężczyzny. Na podstawie badań czy obserwacji? Teolog dr hab. Urszula Dudziak od listopada 2016 roku pełni funkcję ekspertki od spraw wychowania w rodzinie – szefuje zespołowi, który pracuje nad podstawami programowymi z tego przedmiotu. Co budzi grozę, biorąc pod uwagę treść jej wykładów, wyciekających wciąż do sieci, szeroko obśmiewanych i komentowanych. Ale nie ma się z czego śmiać – podobne sformułowania mogą wkrótce trafić do podręczników. Przypomnijmy: Urszula Dudziak jest teologiem, publicystką Telewizji Trwam, wykłada na Katolickim Uniwersytecie Lubelskim, prowadzi zajęcia z psychoprofilaktyki. Napisała pracę magisterską pod tytułem „Osobowość kobiet przerywających ciążę”. Ubiega się o certyfikat, który uprawni ją do nauczania naturalnych metod planowania rodziny. Chyba nie trzeba dodawać, że niewiele osób zdobywa w Polsce (i nie tylko w Polsce) podobne kompetencje. (Czytaj więcej o prof. Urszuli Dudziak ») W grudniu ubiegłego roku Federacja na Rzecz Kobiet i Planowania Rodziny wysłała do MEN zapytanie, czym się resort kierował przy doborze swoich ekspertów, zwłaszcza do spraw wychowania w rodzinie. Jak podaje odpowiedź właśnie nadeszła. I brzmi tak: „Prof. Urszula Dudziak (…) jest nauczycielem akademickim, jak również ma bogate doświadczenie dydaktyczne w pracy z uczniami i nauczycielami. Pani profesor jest również wieloletnim rzeczoznawcą MEN ds. podręczników szkolnych do tego przedmiotu”. MEN podkreśla poza tym, że zaplecze dydaktyczne Dudziak ma spore: „Przy doborze ekspertów do przygotowania projektu podstawy programowej kształcenia ogólnego brane były pod uwagę osoby reprezentujące wysoki poziom merytoryczny w zakresie dyscypliny wiedzy, która stanowi bazę danego przedmiotu, jak również bardzo dobrze znające praktykę szkolną”. Tyle że wiedza prof. Dudziak nie znajduje oparcia w badaniach – to często jej prywatne obserwacje, poglądy, generalizujące (i rzadko sprawiedliwe) stereotypy. Magdalena Chrzczonowicz pisze dla że związek przekonań teolożki z wiedzą psychologiczną, socjologiczną – w ogóle naukową – jest bardzo luźny. Umowny, rzec można. Z dokonań naukowych korzysta dość wybiórczo, równoważąc je między innymi cytatami z Karola Wojtyły. Oto kilka światłych myśli, które prof. Dudziak wygłosiła na swoich wykładach i zapisała w swoich pracach (fragmenty): 1. O „manifestacji płci” (czyli identyfikacji płciowej, na pohybel gender): Każdy z nas począł się jako chłopiec albo jako dziewczynka. Płeć znana jest już od momentu poczęcia. Ale także z chwilą urodzenia manifestuje się na różne sposoby. Pierwszy sposób: płeć każdego z nas jest uwidoczniona chromosomalnie, genetycznie. (…) To fizjologia określa naszą płeć, moment poczęcia jest niebywale istotny. Gdy plemnik z chromosomem X wniknie do komórki jajowej, to znaczy, że poczęła się dziewczynka. Gdy plemnik z chromosomem Y wniknie do komórki jajowej, to znaczy, że pocznie się i urodzi chłopiec. Drugi sposób manifestowania się płci: jądra i jajniki. Płeć uzewnętrznia się narządowo. Dzięki odmiennym narządom położna może mamę poinformować, że urodził się chłopiec albo urodziła się dziewczynka. Następnie nasza płeć uwidacznia się hormonalnie – kobiety mają dominujące estrogeny, mężczyźni androgeny. W dalszym rozwoju płeć zaczyna się uwidaczniać fenotypowo. Poprzez zarost, poprzez piersi, szerokość barków, szerokość bioder. I wreszcie – socjalnie, metrykalnie. Możemy zajrzeć do naszych dokumentów, którymi się posługujemy jako dorośli – tam mamy informację o naszej płci. 2. O rolach kobiecych i męskich: Kiedy prześledzimy profesje, którymi kobiety i mężczyźni zajmują się w społeczeństwie, to okaże się, że zdecydowanie częściej kobieta pełni zawód nauczycielki, pielęgniarki, sekretarki czy stewardessy, a mężczyzna – górnika, hutnika, ochroniarza. [Mężczyzna] bardziej interesuje się różnymi urządzeniami. Specjalistyczna wiedza dotycząca narzędzi, instrukcji, konkretnych instrumentów go pociąga. Natomiast spodziewamy się, że wyposażona w dużą zdolność empatii kobieta będzie szybko reagować na konkretne potrzeby człowieka. (…) Wrażliwość i jakaś taka chęć pomocy manifestuje się i objawia. Dzięki temu, że jesteśmy ubogaceni różnorako, możemy się nawzajem uzupełniać, możemy być komplementarni. Rozmaite uzdolnienia nie mają służyć rywalizacji, dominacji, górowaniu jednych nad drugimi, ale zdrowej tendencji uzupełniania się, żeby sobie nawzajem bardziej służyć – żeby dzieci mogły z tego czerpać jak najwięcej. Dzięki inności kobiet i mężczyzn dziecko może być w pełni ubogacone. [W innym miejscu] Musimy być inni. Nie można być zniewieściałym chłopakiem lub schłopiałą panną. 3. O „niemęskich mężczyznach”: Psychologowie stwierdzają, że pierwiastek męskości i kobiecości jest w każdym człowieku. (…) Niemniej jednak różne są proporcje hormonalne, różne są też konkretne cechy męskie i kobiece występujące u konkretnych płci. Za mężczyznę niemęskiego uważałoby się takiego, u którego występuje wyłącznie pasywność, wyłącznie zależność, nieustające podporządkowanie się, ustępliwość, szukanie spokoju przede wszystkim, za wszelką cenę. Teraz się mówi też o takim syndromie Piotrusia Pana, czyli mężczyźnie, który jako dorosły człowiek nieustannie – truistycznie powiem – trzyma się matczynej spódnicy. A więc to mężczyzna często niezdolny do tego, żeby podjąć odpowiedzialność za dom, za rodzinę, za małżeństwo, za relacje. Ktoś, kto szuka przede wszystkim spokoju, nie stanie do walki, nie stanie do obrony – gdy ojczyzna będzie zagrożona, gdy dom rodzinny będzie zagrożony, gdy kobiecie, żonie będzie groziło jakieś niebezpieczeństwo. Nawet kwestia przesunięcia krzeseł… dlaczego kobieta wstaje, żeby przesunąć krzesła? Przecież mężczyzna jest silniejszy. Czasem jest to faktycznie wina kobiet, bo zdarza się, że chcą okazać swoje wyemancypowanie. Na przykład mężczyzna chce podnieść ciężką walizkę na wysoką półkę w pociągu, a kobieta odpowiada: nie, nie, ja sama to zrobię. Albo kiedy mężczyzna chce przepuścić ją przez drzwi i utrzymać je usłużnie, jest rycerski (i słusznie) – a kobieta odpowiada, że nie, że równouprawnienie. Niektóre kobiety reagują nawet agresją słowną, kiedy mężczyzna chce pocałować je w rękę. Czasem to kobiety oduczają mężczyzn zachowań typowych dla płci męskiej, rycerskości. 4. O „niekobiecych kobietach”: Za niekobiecą kobietę uznano by osobę, która ma wyłączność dominacji, surową sztywność. Osobę, w której zachowaniach przejawiają się agresja, tendencje rywalizacyjne. To sytuacja, kiedy unika zachowań określanych mianem typowo kobiecych. Od kobiety nie oczekuje się stanięcia do walki i obrony. Jasną jest sprawą, że w okresie powojennym, kiedy mnóstwo mężczyzn wyginęło na froncie, kobiety stanęły do konieczności odbudowy kraju. I powstawały tego typu wiersze: kobieta sieje, kobieta orze, kobieta na traktorze, a ulicą dąży pani pułkownik w ciąży. Taka była konieczność! Dlatego, że wyginęli mężczyźni, kobieta musiała zakasać rękawy. (…) Ale nie jest dobrze, kiedy dzisiaj – kiedy walki nie ma – kobieta formuje z mężczyzny maminsynka. To jemu utrudnia życie. 5. O „zacieraniu się różnic płciowych”: Płeć kulturowa miałaby dominować nad biologiczną? Niejednokrotnie spotykamy się wręcz z promowaniem zmiany płci, dowolnością wyboru, przekształcania. (…) To skutkuje dezorientacją. (…) Współczesne tendencje powodują zagubienie, ludzie nie wiedzą czasem, co to znaczy być kobietą, co to znaczy być mężczyzną. Człowiek patrzy na siebie w lustrze i się zastanawia. Może też strój, wygląd sprawiają, że widzimy kogoś z daleka i mamy wątpliwości, kogo mamy przed sobą. 6. Co to znaczy być kobietą: Czy być kobietą to pięknie i ładnie ubrane ciało? To móc się malować? Kokietować negliżem? A może oznacza: znać funkcje własnej fizjologii i je akceptować? A może być kobietą to manifestować psychiczne cechy kobiecości, takie jak wrażliwość, delikatność, czułość, łagodność, empatia, łatwość porozumiewania się z innymi? Czy może kobiecość manifestuje się w sferze ducha? (…) Czy być kobietą znaczy mieć bogatą duchowość, głęboką więź z Bogiem, łaskę modlitwy, gotowość do pełnienia dobrych uczynków? Widzimy przecież harcerki, są grupy wolontariackie… (…) Potrzeba tych wszystkich elementów. Trzeba być kobietą w sferze ciała, psychiki, ducha i relacji społecznych jednocześnie. Czy być kobietą to być żoną? Matką? Czy osoba samotna potrafi być bardziej kobietą? A może zakonnica? Odpowiadam: rzeczywiście, być kobietą to być matką. Ale nie tylko w aspekcie rodzenia własnych dzieci. Na Matkę Teresę z Kalkuty wszyscy mówili „matka”, chociaż nigdy nie urodziła dziecka. Ale promieniowała macierzyństwem, tak jak Janowi Pawłowi II przysługiwał tytuł „ojciec”. I chyba to jest potrzebne społeczeństwu: żeby mężczyzna umiał promieniować ojcostwem, a kobieta – żeby umiała promieniować macierzyństwem. Kobieta powinna mieć matczyną postawę względem ludzi. (…) Macierzyństwo trzeba rozdzielić – bywa fizyczne i bywa duchowe. 7. O powołaniu kobiet: Powołaniem kobiet jest zarówno dziewictwo, jak i macierzyństwo. Mówiąc o dziewictwie, możemy mówić zarówno o roli sióstr zakonnych, jak i roli osób zajmujących się sprawami społecznymi, osób samotnych, które nie decydują się na założenie rodziny. Osoby samotne są tak naprawdę dyspozycyjne dla wielu. Matka, która urodzi i karmi, nie jest w stanie oddać się społeczeństwu jak siostra zakonna albo osoba samotna, która może wyjechać na misję i służyć innym ludziom w Polsce i na całym świecie. Dziewictwo to oddanie Bogu i ludziom, to promieniowanie macierzyństwem duchowym. 8. O rodzicielstwie: Płodność nie jest chorobą, żeby ją eliminować i z nią walczyć. (…) Kto nie dojrzał do przyjęcia potomstwa, nie dojrzał też do życia płciowego. 9. O antykoncepcji: Następstwem antykoncepcji są zdrady i rozwody. (…) Stosowanie prezerwatywy i stosunek przerywany powoduje raka piersi, a kobieta pozbawiona dobroczynnego wpływu nasienia choruje. (…) Chodzi o to, żeby zastosować ekologię płodności, rozpoznawać płodność i umieć żyć z nią w zgodzie. Planować rodzinę, ale nie w oparciu o nieekologiczne metody. 10. O małżeństwie: Normami szczególnie chroniącymi małżeństwo i rodzinę jest czystość przedmałżeńska, wierność, nierozerwalność małżeńska, odpowiedzialne rodzicielstwo wyrażające się w zakazie eliminowania i niszczenia płodności przez antykoncepcję. Akt płciowy powinien mieć miejsce wyłącznie w małżeństwie. 11. O rozwodnikach: Rozwiedziony albo żyjący w konkubinacie może negatywnie wpływać na postawy uczniów. 12. O ślubie: Ślub kościelny jest wymogiem MIŁOŚCI. Pozostaje jednak potrzeba dopowiedzenia, czy wymóg ten stawia Miłość pisana wielką literą, a więc Bóg, czy też miłość pisana przez małe „m”, będąca więzią międzyludzką? A może jest to oczekiwanie obu miłości, zarówno Bożej, jak i ludzkiej? (…) Zasadne wydaje się porównanie treści przysięgi małżeńskiej z wymogiem i treścią miłości. Przedstawienie skutków „zabawy w miłość” zobowiązuje do wezwania o autentyzm miłości. Taka miłość z pełną odpowiedzialnością traktuje ślub kościelny, a jego wymóg jest dla niej oczywistością. (…) Bycie razem na zawsze ułatwia wzajemne poznanie i pracę nad rozwojem wzajemnej relacji. 13. O seksie przedmałżeńskim: Współżycie przed ślubem grozi poważnymi konsekwencjami, na przykład wyrzutami sumienia, gnębiącymi człowieka do śmierci. Wstrzemięźliwość powinna być totalna, co oznacza, że niedozwolona jest masturbacja. 14. O masturbacji: Koncentracja na własnym narządzie nie zastąpi bogactwa osobowego kontaktu dwojga. A żałosna próba dostarczenia sobie samemu przyjemności seksualnej ogranicza człowieka i zubaża. 15. O aborcji: Kobieta powinna chronić dziecko. Matka chroni, nie pozwala zabijać. Matka rodzi, a nie zabija. 16. O in vitro: Manipulacja embrionami, sprowadzanie człowieka do zagadnienia laboratoryjnego – szkodzi kobiecości. 17. O pornografii: Kobieta jest osobą, nie rzeczą. (…) Pornografia urzeczowia, jeszcze bardziej handel żywym towarem. Jeszcze bardziej rozwiązłość seksualna. 18. Co szkodzi kobietom i mężczyznom: Między innymi skrajny feminizm, kiedy usiłuje się zwulgaryzować kobietę, sprowadzić ją do szmaty. Nie można tak robić. Zobaczmy na człowieczeństwo! Kobietom i mężczyznom szkodzi maskulinizacja, upodabnianie się kobiet do mężczyzn. Szkodzi wojna płci. Skrajny liberalizm, demoralizacja, konkubinaty.
Płyn do myjek ultradźwiękowych warsztatowych CLEANER PROFESIONAL 5L mycie części samochodowych Dodaj do listy zakupowej Usuwa "na zimno" zanieczyszczenia olejowe i brudy komunikacyjne z powierzchni lakierowanych, gumowych, plastikowych i aluminiowych.
Higiena intymnych części ciała należy do podstawowych codziennych zabiegów. Niewłaściwa może naruszyć równowagę bakteryjną w pochwie. Warto wiedzieć, że do podmywania się nie można używać mydła. Jakie środki nadają się do higieny intymnej? Do pielęgnacji okolic intymnych używaj delikatnych środków myjących lub samej wody. Zrezygnuj z gorących i długich kąpieli, a także ze zwykłego mydła. Spis treściJaki preparat do higieny intymnej?Jak dbać o higienę intymną latem? Płaszcz ochronny pochwy składa się ze śluzu, bakterii, złuszczonych komórek nabłonka i pałeczek Doederleina (produkują kwas mlekowy). We wnętrzu pochwy znajduję się wiele bakterii, jednak jest to wyjątkowo korzystne. Problem pojawia się wtedy, gdy równowaga zostaje zachwiana i zmienia się prawidłowe pH pochwy, które naturalnie ma odczyn kwaśny. Ma na to wpły przede wszystkim niewłaściwa pielęgnacja i tryb życia kobiety. Sygnały, że w tej części ciała dzieje się coś niedobrego, nie są przyjemne. To najczęściej świąd, pieczenie, zaczerwienienie. Kosmetyki do higieny intymnej nie powinny zatem zmieniać prawidłowego pH pochwy, ani niszczyć jej naturalnej flory bakteryjnej. Warto zwrócić uwagę na skład kosmetyków i wybierać te, które zawierają kwas mlekowy oraz wyciągi ziołowe. Wiele produktów, nawet tych opisywanych jako łagodne lub przeznaczone dla kobiet w ciąży, ma w składzie silne detergenty, pochodne formaldehydu i parabeny. Higiena intymna - co robić, by zachować kwaśne pH? Zrezygnuj z długich i gorących kąpieli w wannie na rzecz prysznica. Często wymieniaj tampony i podpaski. Używaj odpowiednich preparatów do higieny intymnej. Noś bawełnianą bieliznę i przewiewne ubrania (luźne spodnie i spódnice). Zrezygnuj z dopochwowych chemicznych środków antykoncepcyjnych. Jaki preparat do higieny intymnej? Płyn do higieny intymnej nie powinien zawierać mydła. PH pochwy utrzymuje się między 3,8 a 4,5, zaś mydło ma odczyn zasadowy, zazwyczaj ok. 8,5. Zmieniając kwasowe środowisko okolic intymnych mydło narusza naturalną barierę przed infekcjami. Zamiast mydła, preparat do higieny intymnej powinien zawierać delikatne środki myjące, takie jak glukozydy. Płyn do higieny intymnej powinien także zawierać kwas mlekowy, który umożliwia zachowanie właściwego pH, nawilżające betainy uzyskiwane z buraka cukrowego lub pszenicy, alantoinę, która nawilża i regeneruje skórę oraz łagodzący podrażnienia pantenol. Do preparatów często dodawane są również ekstrakty roślinne, takie jak: aloes, który nawilża skórę i ma działanie antybakteryjne, zielona herbata, która ma działanie antybakteryjne, pomaga utrzymać niskie pH i neutralizuje przykre zapachy, babka lancetowata, która łagodzi podrażnienia, swędzenie i pieczenie, nagietek, który ma działanie przeciwbakteryjne, przeciwgrzybiczne i przeciwzapalnie, rumianek, który działa przeciwzapalnie i przyspiesza regenerację skóry, kora dębu, który łagodzi stany zapalne, pieczenie i podrażnienia, regeneruje również skórę narażoną na mikrourazy, tarczyca bajkalska, która łagodzi podrażnienia, nawilża skórę oraz działa antybakteryjnie. Należy unikać kosmetyków, które w składzie mają SLS (Sodium Lauryl Sulfate), parabeny lub pochodne formaldehydu. SLS to silny detergent, który powoduje przesuszenie skóry, pozbawia ją naturalnej bariery lipidowej i podrażnia. Niekiedy wywołuje świąd i wysypkę. Parabeny mają działanie bakterio- i grzybobójcze, są również stosowane jako substancje konserwujące. Są jednak alergizujące i estrogenne. Pochodne formaldehydu działają drażniąco i mogą wywoływać reakcje alergiczne. Zarówno SLS, parabeny, pochodne formaldehydu są szkodliwe dla kobiet w ciąży i karmiących. Pranie w pralce nie zawsze jest higieniczne Częstą przyczyną infekcji intymnych jest alergia na proszek do prania. Wystarczy zbyt niska temperatura płukania w pralce, aby drobinki proszku pozostały na bieliźnie osobistej. Najlepiej płukać bieliznę ręcznie lub prać w płatkach mydlanych, mydle glicerynowym. Jak dbać o higienę intymną latem? Dbanie o higienę intymną latem jest szczególnie istotne, ponieważ wysoka temperatura i wilgotność stwarzają doskonałe warunki dla rozwoju drobnoustrojów. Latem również częściej korzystamy z basenów i kąpielisk, co zwiększa ryzyko infekcji intymnych. Wybierz preparat do higieny intymnej o odpowiednim pH, ze składnikami o działaniu łagodzącym i antybakteryjnym. Myjąc okolice intymne nie korzystaj z gąbki ani myjki. Zrezygnuj z kąpieli w wannie, nasiadówek i irygacji pochwy - zamiast tego wybierz letni prysznic. Stosuj osobny ręcznik do osuszania okolic intymnych. Wymieniaj go na nowy co 2-3 dni. Zakładaj przewiewną, bawełnianą bieliznę, zrezygnuj z noszenia stringów. Podczas menstruacji wzrasta pH pochwy, dlatego wskazane jest podmywanie się nawet kilka razy dziennie. Często wymieniaj podpaski, tampony i wkładki. Zrezygnuj z wkładek i tamponów zapachowych, które mogą podrażnić skórę. W czasie długich podróży, korzystaj z nawilżających i odświeżających chusteczek higienicznych. Jeżeli masz skłonność do infekcji intymnych, używaj globulek z kwasem mlekowym, który wzmacnia naturalną barierę ochronną pochwy.
Ekspertka TV Trwam profesor Urszula Dudziak: współczesna kobieta może być powołana tylko do dwóch celów. Do macierzyństwa lub pozostania dziewicą Ekspertka TV Trwam profesor Urszula
Higiena a zdrowie miejsc intymnych. Od najmłodszych lat uczymy się przestrzegać podstawowych, uniwersalnych dla każdego, zasad higieny osobistej takich jak mycie rąk po wyjściu z toalety czy regularna kąpiel całego ciała. Higiena intymna jest pewnym specyficznym rodzajem higieny osobistej, który dotyczy przede wszystkim kobiet.
Coś poszło nie tak i w aplikacji mogą wystąpić błędy. Spróbuj jeszcze raz i odśwież stronę. Kod błędu: 072764e90666498cb1ea99e89e13c0f9.
LxQE0. 130 450 149 392 371 341 388 322 313
prof dudziak mycie części intymnych trwam